Bliska mi osoba była w dzieciństwie wykorzystywana seksualnie przez członka rodziny. Zgodziła się, żeby jej przemyślenia zapisane moimi słowami znalazły się na tym blogu. Po długich godzinach rozmów powstała seria tekstów zachowująca jej narrację, pozwalając jednocześnie na anonimowość. Mamy nadzieję, że pomoże to choć jednej osobie.
Ja, osoba molestowana w domu, błagam – gdy słyszycie “w innych grupach społecznych dochodzi do tego częściej” nie bierzcie tego za obronę księży. To jest fakt, z którym coś trzeba zrobić. Teraz. Już. To jest obrona osób, o których w najbliższych miesiącach nie powstanie film, który coś zmieni.
W żaden sposób nie chcę umniejszać cierpienia ofiar księży. Czytając to pamiętajcie – zdaję sobie sprawę, że w kościele musi się skończyć krycie przestępców. Ale to nie wystarczy.
Gdyby cała ta burza wokół pedofilii w kościele działa się kilka lat temu, kiedy zabierałam się za przepracowanie faktu, że byłam molestowana – byłabym wściekła. Specjalna osoba w każdej kurii, specjalny telefon zaufania, odszkodowania, możliwość mówienia o tym ze wsparciem rodziny i społeczeństwa. A ja? Rok czekałam, żeby dostać się na terapię. Nie mogłam powiedzieć rodzicom, bo zawaliłby im się świat. Moja własna siostra nie wie, że przeszłam przez coś takiego. Widywałam człowieka, który zniszczył mi życie co chwilę. Nie miałam do kogo iść.
Drażni mnie, że w dyskusji publicznej ciągle jest więcej o Kościele niż o ofiarach. Tak, zawalił, trzeba z tym zrobić porządek. Ale jeśli cały czas będziemy mówić o pedofilii w Kościele skupimy się na oprawcach, a nie na ofiarach; na chorym systemie, nie na pokrzywdzonych dzieciach. I tak, trzeba coś z tym zrobić, by zakończyć bezkarność. Trzeba mówić i trzeba przeciwdziałać, ale pedofilii i wykorzystywaniu seksualnemu wszędzie. Argument, że wśród pedofilów księża to mały odsetek to nie obrona kleru. Dla mnie to obrona tych wszystkich osób, którzy przez to piekło przeszły i będą przechodzić, niezależnie kto jest skrzywdzi.
Nie chodzi mi o odwrócenie uwagi od Kościoła. Nie chodzi o to, że problem jest o wiele większy gdzie indziej. Chodzi o to, że problem jest o wiele większy. Jeśli chcemy bronić dzieci to zajęcie się pedofilią w Kościele jest jak malowanie pokoju pędzlem do plakatówek. Ważne są wszystkie dzieci. Moglibyśmy jednocześnie walczyć o zmiany w Kościele i ratować wszystkie dzieci?
Dzieci są wykorzystywane przez rodziców, rodzeństwo, krewnych, prawnych opiekunów, partnerów rodziców, znajomych. Dzieje się to w ich własnych domach, skąd nie mają gdzie uciec, nie mają komu się poskarżyć, bo co z nimi wtedy będzie? Skończą w domu dziecka, a w najlepszym wypadku rozbiją rodzinę.
Zróbmy coś. Teraz jest najlepszy na to moment. Publiczna dyskusja trwa, a to dobry czas, żeby realnie mogło się coś zmienić. Wykorzystanie seksualne to piekło, trauma na całe życie, której nie życzę najgorszemu wrogowi, najgorszemu człowiekowi. Więc przestańmy się kłócić czy księża czy murarze i zróbmy coś, żeby jak najmniej ludzi musiało przez to przechodzić.
Jak żyć po wykorzystaniu seksualnym