(nie)katolicki głos w Twoim Internecie

Czego nauczyła mnie terapia

co daje terapia

Mam prawo mieć problem

Ponad rok zajęła mi decyzja o podjęciu terapii. Nie chciałam tego robić, bo w moich oczach robiło to że mnie wariatkę. Sama siebie przekonywałam, że moje problemy nie są na tyle duże, by iść z nimi do specjalisty. Czekałam, aż ktoś stanie przede mną, spojrzy mi głęboko w oczy i powie “możesz iść” albo “powinnaś iść”. Zawsze byłam idealna i prawie bezproblemowa. Nie mogłam nagle wyskoczyć z “mam depresję i nie wiem jak mam z tym żyć”. Decyzja o terapii była daniem sobie samej prawa do przechodzenia trudności.

To, że ktoś zrobił mi krzywdę nie znaczy, że on ma to naprawiać

W idealnym świecie tak by było – winowajca rozumie swój błąd, przyznaję się, przeprasza. My – skrzywdzeni, doznajemy katharsis i możemy żyć dalej. Ale świat taki nie jest. Często osoby, które skrzywdziły nas najbardziej nie zdają sobie z tego sprawy, nawet jeśli punkt po punkcie wytłumaczymy im co zawaliły. Jeśli ja mam problem z tym, co ktoś mi zrobił, albo jak się wobec mnie zachowuje, to ja muszę coś z tym zrobić – i nie chodzi tu o zmuszenie kogoś do zmiany zachowania. Jedyną osobą na świecie na którą mam wpływ, jestem ja. I jeśli mam problem z tym, że przez kogoś czułam się niekochana, a przez to mam teraz niskie poczucie własnej wartości, to ja muszę zbudować poczucie wartości na sobie, a nie szukać miłości, która mi to potwierdzi i naprawi.

Życie nie jest sprawiedliwe. Chyba jedynym sposobem, żeby sobie z tym poradzić, jest życie będąc fair wobec innych, ale nie przyjmowanie za pewnik, że inni będą robić to samo.

Terapia to samorozwój

Poszłam na terapię w momencie, kiedy dopiero zaczynało się mówić o tym, że korzystanie z pomocy terapeuty niekoniecznie oznacza ciężkich zaburzeń psychicznych. Dopiero w trakcie terapii zrozumiałam, że ona pomaga mi lepiej zrozumieć i poznać siebie, a przez to stać się lepszym człowiekiem. Taką funkcję mogą czasem pełnić (w pewnym stopniu) bardzo dojrzałe przyjaźnie, ale nasi najbliżsi najczęściej nie mają fachowej wiedzy, przez co mogą w niektórych sprawach więcej popsuć niż pomóc, a przede wszystkim, nie mają dystansu emocjonalnego do naszych spraw, a to bardzo istotne.

Nigdy nie będzie idealnie

Mam nadzieję, że co do tego punktu się mylę.

Liczyłam na to, że w pewnym momencie będę mogła powiedzieć “skończyłam terapię, wszystko przepracowane, moje życie jest idealne, mam to wszystko za sobą”. No nie. Niektóre z trudności wracają – nie z taką siłą, ale jednak. Nad częścią będę musiała pracować wiele lat, o ile nie całe życie. Terapia niestety nie ma magicznej mocy naprawiania i wymazywania. Ale pomaga w zmianie i lepszym funkcjonowaniu.