Trzeci sezon pod rząd jesteśmy przynajmniej na 6 weselach w roku. I siedząc sobie na tych imprezach, szczególnie jako doświadczona panna młoda, z dystansem do szaleństwa przygotowań, jestem stuprocentowo pewna, że do dobrego wesela potrzeba tylko dwóch rzeczy. I wyjątkowo nie będzie katolicko.
Młodzi, którzy wiedzą co robią
Na jednym z wesel moja największą radością było patrzenie sobie na młodych. Rzadko mieli czas, żeby usiąść razem, pogadać ze sobą czy zatańczyć. Ale cały czas było po nich widać, jak bardzo się cieszą. Panna młoda nie mogła przestać się uśmiechać. Naprawdę nie mogła, próbowała. Jestem pewna, że nawet jakby złamała nogę obwieściła by to nam z wielkim uśmiechem na twarzy. O 4 rano, zmęczeni jak nieszczęście, dalej szczerzyli się, choć ledwo siedzieli. Promieniała z nich to, jak bardzo cieszą się z tego małżeństwa, że świętują to, cieszą się z tych, którzy przyszli z nimi tę radość dzielić. Bo właśnie
Goście, którzy kochają młodych
Widząc, jak spełniają się marzenia bliskich mi osób ja też nie mogłam przestać się uśmiechać. Widząc ich szczęście, wiedząc jaką drogę przebyli, żeby to się wydarzyło. I mając takich gości ma się gwarant dobrego wesela. Bo niezależnie od alkoholu, muzyki, wtop czy nieprzewidzianych sytuacji oni będą się bawić znakomicie, bo to będzie sposób wyrażenia tej radości.
Tyle.