(nie)katolicki głos w Twoim Internecie

Opowiem wam o dobrych nauczycielach

nauczyciele

Praca nauczyciela to dużo więcej niż osiemnaście godzin i wykładanie przedmiotu – to wychowanie, towarzyszenie, odpowiedzialność. Na swojej drodze spotkałam wielu wspaniałych pedagogów, którzy mieli ogromny wpływ na moje życie – nie tylko uczyli, ale pokazywali jak być dobrym człowiekiem. Opowiem wam o kilku z nich.

Wychowawczyni najgorszej klasy

Gimnazjum. Klasa razem od 6 lat, bardzo zgrana. “Jesteście najniegrzeczniejszą klasą w szkole” – słyszeliśmy kilka razy w tygodniu. Nasza wychowawczyni, nauczycielka polskiego, po usłyszeniu od innych o naszym tragicznym zachowaniu nie wchodziła do klasy krzycząc. Zawsze pytała o naszą wersję. Kiedy nie dało się z nami wytrzymać zwołała dodatkowe spotkanie z rodzicami (muszę dodawać, że nikt jej za ten czas nie płacił?), żebyśmy razem wymyślili co zrobić, żeby problem rozwiązać. Znała nas – nasze charaktery, problemy, predyspozycje. Robiła zajęcia, na których prezentowane były profile licealne i popularne zawody, żeby ułatwić nam wybór dalszej drogi.

Chemiczka w gimnazjum

Postrach szkoły. Wiadomo było, że z nią żartów nie ma – na lekcjach ma być cisza i dyscyplina. W zamian dostaliśmy w doskonały sposób przekazaną najtrudniejszą wiedzę. Nawet jak ktoś miał 2, to było wiadomo, że podstawy rozumie. Ale ja nie o tym. Do liceum poszłam na biol-chem (bo doskonale rozumiałam chemię – wiadomo dzięki komu). W połowie 2 klasy miałam załamanie, nie wiedziałam co mam dalej robić ze swoim życiem. Przyszłam do mojej dawnej nauczycielki, powiedziałam, że dzięki niej pokochałam chemię, a teraz nie wiem co dalej. Zamiast mnie spławić siedziała ze mną godzinę zastanawiając się ze mną jakie mam opcje.

Pani od WDŻ

Wychowanie do życia w rodzinie to taki śmieszny przedmiot, który wszyscy mają gdzieś. Pani, która go prowadziła, na jednych z zajęć opowiedziała nam pół swojego życia, ryzykując, że ploty rozniosą się po całej szkole. Zrobiła to, bo wiedziała, że pomoże nam to w życiu. Kiedy pojechałam na wycieczkę międzyklasową, gdzie była opiekunem, pewnego wieczoru zapytała mnie, jak mój związek. Miała ze mną zajęcia przez może pół roku, a zauważyła, że jestem z chłopakiem, z którym nie powinnam być. Nie była moją wychowawczynią, trudno nawet powiedzieć, że była moją nauczycielką, a martwiła się i chciała pomóc.

Ukochana Polonistka

Jest dla mnie wzorem nauczyciela – czuliśmy się z nią swobodnie, jednocześnie darząc takim szacunkiem, że nikt nie przeszkadzał. Nasza wychowawczyni średnio nas wychowywała, więc ona automatycznie przejęła tę rolę. Jak mieliśmy klasowe problemy, życiowe rozkminy, rozmawiała z nami, naet jeśli potem musieliśmy gnać z materiałem. Kiedy przepłakałam całe zajęcia nie przerywając lekcji podawał mi chusteczki. Po zapytała co się stało, czy może jakoś pomóc – albo teraz, albo po lekcjach. Kiedy powiedziałam, że będę zdawała rozszerzoną chemię dawała mi dodatkowe wypracowania do napisania i po swoich zajęciach tłumaczyła mi nad czym muszę popracować. Pozwalała mojej nadpobudliwej przyjaciółce budować na lekcji domek z kredy, bo wiedziała, że wtedy łatwiej się jej skupić. Nigdy nie podniosła na nas głosu. Darząc nas szacunkiem uczyła nas szacunkiem. Po zakończeniu szkoły przynajmniej raz w roku wpadałam do niej na lekcję – zawsze chciała wiedzieć wszystko co u mnie, wypytywała o ludzi z klasy. Chciała przeczytać mój licencjat. Kiedy powiedziałam, że wychodzę za mąż prosiła, żebym koniecznie dała znać kiedy. Była na moim ślubie.

Na ile można to wycenić?

Mogłabym tak długo. O najlepszym panu od chemii dzięki któremu nie zdawałam matury z tego przedmiotu, o matematyczce, która była na mnie zła, że nie wykorzystuję swojego potencjału i o wielu, wielu innych. Ale chciałabym usłyszeć wasze opowieści. Napiszcie o waszych dobrych nauczycielach w komentarzach – albo tu, albo na facebooku.