Będąc na etapie wysyłania CV do szkół na posadę nauczyciela wydaje się, że Młodzi gniewni to dobry pomysł na wieczorny seans.
Film
Młoda, sympatyczna kobieta przychodzi do szkoły uczyć. Trafia na bardzo trudną klasę, gdzie wszyscy mają ją gdzieś – mój najgorszy koszmar, śniący się po nocach przed każdymi praktykami. Jestem przekonana, że jeśli trafię do liceum, tak to właśnie będzie na początku wyglądało.
Okazuje się jednak, że uczniowie nie są głupi czy po prostu niegrzeczni. Życie postawiło ich w takiej rzeczywistości, że siłą rzeczy muszą spychać szkołę na drugie czy piąte miejsce.
Nie będę opowiadać fabuły, bo jeśli chęć zobaczenia skąd pochodzi Gangsta’s paradise was nie zachęci do obejrzenia, to ja już nie wiem co. Opowiem za to, jakie refleksje mnie naszły dzięki tej produkcji.
Po obejrzeniu tego filmu nauczanie w mitycznym gimnazjum przestaje być tak przerażające. Straszna natomiast jest sama perspektywa pracy w szkole. Trudną prawdą, którą nie wszyscy chcą dostrzec, jest ilość rzeczy za które nauczyciel jest odpowiedzialny. Nie tylko za wiedzę z jaką jego uczniowie wyjdą ze szkoły, ale również za to, jakimi ludźmi będą, jakie pasje w nich obudzi, jakie wartości przekaże.
Nauczyciel vs. młodzi gniewni
Jestem nauczycielem z powołania. To znaczy jeszcze nie jestem, ale czuję, że to jest moje miejsce w świecie i to powinnam robić. Co więcej ponoć wychodzi mi to nie najgorzej. Ale ten film zmusił mnie do myślenia, czy na pewno.
Jasne, że przede wszystkim mam ich uczyć poprawnie pisać, zachęcać do czytania i kilka jeszcze innych rzeczy z podstawy programowej. Ale to nie wystarcza i widać to szczególnie mocno właśnie na lekcjach polskiego. My nie rozmawiamy o tym czy zdania w książce są gramatycznie w porządku. Zastanawiamy się, czy bohater postąpił słusznie, po czyjej stronie jest dobro, po czyjej zło. Chcąc nie chcąc uczymy ich żyć, albo przynajmniej zmuszamy do myślenia o własnych wyborach.
Nauczyciel bywa pomocą pierwszego kontaktu. I choć może wydawać się to dziwne, to znam takich, do których szło się z problemami. Może nie były to rzeczy w stylu „ktoś chce mnie zabić”, ale sercowe dramaty nauczycielki pomagały rozwiązywać nie raz, na wszystkich etapach edukacji. Czasem chodzi o zwykłe wysłuchanie, ale czasem, jeśli chce się być dobrym obserwatorem, można wyłapać, że u któregoś z podopiecznych coś bardzo nie gra. Pytanie tylko czy wystarczy siły i chęci na reakcję?
Szóstka z góry
Tak mi się jeszcze pomyślało, choć to może nadinterpretacja, że z naszym zbawieniem, jest jak z końcowa oceną w tej klasie. Każdy z góry ma szóstkę z przedmiotu i jeśli nic nie zepsuje, nie będzie olewał lekcji i nauczyciela, to zachowa ją do końca roku. Czy nie tak jest i w chrześcijaństwie? Zbawienie, mieszkanie w raju, dostajemy na starcie. Nie możemy sobie na to w żaden sposób zapracować – po prostu to mamy. Naszym jedynym zadaniem jest tego nie spieprzyć. Nie ma tutaj miejsca na dobre uczynki, którymi możemy sobie wyżebrać niebo. Nie startujemy z pułapu marnego pyłu, który dopiero może stać się kimś, jak będzie dzielnie walczył i zbierze wystarczająco dużo odznak. Rodzimy się jako książęta z zapisanym ogromnym majątkiem. Póki się nie zrzekniemy – nasze.
Bardzo mi się podoba taka koncepcja.
Młodzi gniewni są dla Ciebie, jeśli:
- jesteś/chcesz być nauczycielem
- wydaje Ci się, że masz przesrane w życiu
- nie widziałeś ich jeszcze i chcesz się przestać wstydzić z tego powodu