Niektórzy zapamiętują przez zapachy, inni mają w głowie cały album zdjęć zrobionych własnymi oczami. Ja zapamiętuję muzyką. Dlatego wakacje to dla mnie na zawsze Mumfford and sons.
Dziwnie jest jak po kilku pracach naukowych i w trakcie magisterki o muzyce próbujesz usiąść do recenzji muzyki i nie umiesz nic napisać. Dlatego też moje recenzje muzyczne będą ?dziwne?. No ale może ktoś coś z tego wyciągnie.
Pamięć ucha
Dokładnie pamiętam kiedy pierwszy raz usłyszałam Mumford and sons – był to lipiec 2015, w drodze na Węgry z kadrą po oazie wakacyjnej. Prowadzący ksiądz śpiewając Little Lion Man ucichał na jedno słowo, co zapadło mi w pamięć ostatecznie. Przed wyjazdem na następną część lata już zaopatrzyłam się w nich na telefonie i słuchałam w lesie siedząc pod drzewem jak już miałam dość śpiewu ptaków i swoich myśli. Potem w drodze na Woodstock znowu mi towarzyszyli.
Lato w dźwiękach
Nie wiem czy moje skojarzenie wynika ze wspomnień czy rzeczywiście ich muzyka jest w jakiś sposób „letnia”, ale odpalenie ich płyty to dla mnie jak rozpakowanie czerwca. Od razu słyszę cykady towarzyszące mi w porannych powrotach do domu po imprezie, czuję ciepłe noce z towarzystwem miliona gwiazd na górze. Czuję się tak młoda jak wyglądam, a nie na ile się czuję i ile mam lat (różnica jest ogromna). Skaczą mi endorfiny, zaczynam śpiewać, noga sama mi chodzi.
Czy Mumford and sons to dobry zespół?
Nie wiem. A nawet jeśli wiem to nie wiem czy chcę odpowiadać. Zarzuca się im, że wszystkie piosenki są na jedno kopyto, niektórych nawet nie da się odróżnić. Niektóre rzeczywiście bardziej pasują jako soundtrack do smutnego chlipania w kącie niż do wakacyjnych przygód. Ale coś w sobie mają. Piękny wokal, banjo, niesamowitą enegrię albo niesamowita nostalgię.
Do czego jeszcze?
Znakomicie mi się przy nich prowadzi samochód – zarówno w mieście, na autostradzie jak i przez dzikie pola gdzie nie ma nic. Przypadkiem zaczęłam ich słuchać czytając Przeminęło z wiatrem i Scarlet i okazali się do tych książek doskonałym soundtrackiem. Może rzeczywiście trzeba coś z nimi przeżyć, żeby ich pokochać, ale jednego jestem pewna – warto spróbować.
Mumford and sons są dla Ciebie jeśli
- kochasz nuty rockow-folkowo-irlandzkie
- jak widzisz banjo w oczach zaczynają Ci świecić gwiazdki
- szukasz dobrej muzyki do chillowania