(nie)katolicki głos w Twoim Internecie

Nie być jak Scarlett O’Hara – Przeminęło z wiatrem

Przeminęło z wiatrem

Najbardziej wkurzająca bohaterka i najciekawszy bohater? Tak, zdecydowanie w Przeminęło z wiatrem.

Byłam w dużym szoku, gdy po przeczytaniu na tablecie około 200 stron, pokazało mi, że to dopiero 10% książki. Przeminęło z wiatrem jest długie, z mnóstwem obyczajowych opisów, które choć były bardzo pouczające, trochę się dłużył. I choć główna bohaterka strasznie mnie drażniła przez większość książki, czegoś się od niej nauczyłam – a właściwie na jej błędach.

Pod samym nosem

Cóż, Scarlett O’Hara po prostu była głupia. I nie jest to mój wymysł – autorka co jakiś czas podkreślała, że oprócz umiejętności matematycznych (w liczeniu pieniędzy) i zdolności biznesowych bohaterka nie była ani przesadnie bystra ani wykształcona. Ale żeby mieć pod samym nosem swoje największe szczęście i nie zdawać sobie z tego sprawy? Biegać i miotać się, by zdobyć coś, co już dawno ma się w rękach? Nie, po co, lepiej to zmiażdżyć, a potem się rozpłakać, że jest zepsute i już nie służy nam tak jak wcześniej.

Mów!

Oprócz tego jest najbardziej typową z typowych kobiet. Po co mówić mężczyźnie, że się go kocha, albo że się czegoś chce? Niech się domyśli! A już na pewno to on musi powiedzieć pierwszy, ja nie mogę się tak odsłaniać! Bo co jeśli mnie wyśmieje, jeśli nic nie odpowie, albo jeśli… podziękuje? Po raz kolejny utwierdziłam się w przekonaniu, że nie mówiąc można stracić dużo więcej, niż mówiąc za dużo.

Dokąd biegniesz?

Chodzenie tylko po to, że by iść, nie ma żadnego sensu. Zarabianie pieniędzy tylko po to, żeby mieć ich coraz więcej, nie niesie za sobą żadnego pożytku. Lepiej bez celu iść do przodu niż stać w miejscu? Po przeczytaniu Przeminęło z wiatrem mam do tego stwierdzenia spore zastrzeżenia. Chyba lepiej czasem usiąść, zastanowić się co mi da szczęście, czego w moim życiu potrzebuję i dopiero wtedy zacząć tego szukać. Brzmi sensowniej niż szukanie czegokolwiek, byle by szukać i znalezienie w końcu czegoś, co zapełni pustkę, ale tylko na 3 minuty? Chyba tak.

Tu i teraz

Każdy ma na swoim koncie mniejsze lub większe traumy, które czasem nie pozwalają żyć. Objawiają się w różny sposób – lękiem, koszmarnymi snami, maniakalnymi zachowaniami. I choć często nasze działania mają zapewnić, że tamte sytuacje w żaden sposób już się nie powtórzą, to jednocześnie związują nas z nimi nie pozwalając się uwolnić, zostawić tego za sobą.  Decyzja o odcięciu tego bagażu i rozpoczęciu życia od nowa jest bardzo trudna, ale funkcjonowanie w świecie i czasie realnym jest dużo bardziej korzystne, niż ciągłe odniesienia do przeszłości.

Marzenia, ułudy i sny

Uwielbiam marzyć, planować, układać idealne scenariusze. Robiłam tak od dziecka, w czasie nastoletnim osiągnęła ta przypadłość stan kulminacyjny i pewnie trwałaby dalej, gdyby nie to, że staram się ją jakoś ujarzmić. Bo miło czasem jest wyobrazić sobie idealne życie. Tylko po co, jeśli ono nigdy istnieć nie będzie? Dobrze sobie czasem uświadomić, że spełnienie tych wszystkich „gdyby”, które mam w mojej głowie, nie dałoby efektu, jaki przewiduję.

 

Książka kończy się chyba najbardziej otwartym zakończeniem, z jakim udało mi się zetknąć. I gdyby nie ono, kończyła by się bardzo źle. Ale w ten sposób autorka daje nam szansę na wymyślenie własnego dopełnienia tej historii. Może w naszej głowie Scarlett odzyska (dostanie?) mózg i naprawi to, co udało się jej zniszczyć.

Może po przeczytaniu tej książki nie popełnimy jej błędów.

Polecam, bo to kawał (ogromny!) dobrej literatury. I jeden z najlepszych męskich bohaterów, jakich czytałam.

A najlepiej się ją czyta przy Mumford & Sons i przy Lemon.

 

Dla kogo?

  • lubiących klasyczne powieści
  • zainteresowanych wojną secesyjną
  • szukających motywacji do znalezienia mądrego celu w życiu i dobrej drogi do niego