(nie)katolicki głos w Twoim Internecie

Dlaczego mam problem z aborcją

Oprócz oczywistego, że skoro uważam, że życie zaczyna się od poczęcia, więc aborcja tego życia kogoś pozbawia. Ale samo nasze myślenie i mówienie o aborcji wpływa na to co myślimy w ogóle o ludzkim życiu.

To kiedy to życie?

Nie dogadamy się w tej sprawie, wiem o tym. Podobno to bardziej rozważania filozoficzne niż medyczne, więc już w ogóle nie mamy szans na jedną odpowiedź.

Ale jeśli uznamy, że do 12 czy 24 tygodnia można dokonać aborcji, to stwierdzamy, że przed tym terminem to jeszcze nie człowiek, tak? Bo jeśli byłaby to istota ludzka, to aborcja byłaby zabójstwem. W takim razie co z rodzicami, których dziecko zmarło w łonie przed tym terminem? Znaczy płód zmarł. Nie mają prawa do pogrzebu? Nie mają prawa do żałoby – bo po kim? Przecież dziecka nie stracili, dziecka jeszcze nie było.

Zgoda na aborcję ma wpływ na nasze myślenie o istocie w brzuchu. Stąd wszystkie głupie teksty “będziecie mieć następne” i inne takie pierdoły. Tylko że to dziecko było, żyło. Nie ważne czy było chciane i zaplanowane. Może pozostawić po sobie wielką pustkę, która będzie przykryta przez czyjeś „nic się nie stało”, a w środku będzie palić.

Podejście do chorych

Tacy jesteśmy wszyscy świetni w równość i tolerancję. Ale nikt mi nie wmówi, że podejście do “chorego płodu” nie przekłada się na podejście do chorych i niepełnosprawnych. I wiem, że jest różnica między wychowywaniem kogoś, a odnoszeniem się do niego z szacunkiem na ulicy. Ale tak globalnie myśląc – jak można zespół Downa uznawać za ciężkie uszkodzenie płodu i tym samym mózgiem odnosić się do osób z trisomią jak do normalnych ludzi? Zgoda na aborcję w wyniku choroby pokazuje, że najłatwiejszą drogą do życia z chorymi to sprawienie, by zniknęli. Czy tylko mnie się wydaje, że od „nie chcę patrzeć jak moje dziecko cierpi” jest bardzo krótka droga do „nie chcę patrzeć jak mój rodzic cierpi”?

Udawanie, że mam wpływ na nieprzewidziane

Nie chodzi o gloryfikowanie cierpiętnictwa. Nawet niby wielkopiątkowy Kościół Katolicki nie głosi, że jak tylko widzisz cierpienie to się masz w nie ładować skokiem na główkę. Ale wydaje mi się, że aborcja w przypadku wad letalnych i ciężkich uszkodzeń daje niektórym poczucie, że mają wpływ na to, jakie dzieci będą mieć. A to tylko złudzenie. Bo dziecko może się urodzić totalnie zdrowe, a w wyniku wypadku stać się niepełnosprawne. Może stać się dużo złego przy porodzie. Coś może zostać niewykryte. Więc tekst “nie każcie ludziom być bohaterami i wychowywać chore dzieci, jeśli nie są na to gotowi” jest z dupy, bo nie masz pojęcia jak będzie wyglądało życie twojego dziecka i czy życie nie zmusi cię do bohaterstwa bez opcji “aborcja”.