(nie)katolicki głos w Twoim Internecie

Katoliku, Bóg nie wyciągnie cię z depresji

terapia katolika

Nie nastawi ci też otwartego złamania, nie wytnie wyrostka robaczkowego, nie cofnie raka. To znaczy może, czasem nawet to robi, ale są to przypadki tak rzadkie, że lepiej się nie napalać.

Czy katoliku wolno na terapię?

Jak słyszę chrześcijan odradzających terapie i wizyty u psychologa w momencie, gdy widać, że ktoś tego serio potrzebuje, krew się we mnie burzy i mam ochotę mordować. Jeśli ktoś zamiast terapii proponuje ignacjańskie, jakieś inne rekolekcje, albo kierownictwo duchowe, zaczynam krzyczeć. Jak ktoś mówi, że żeby zacząć terapię to najpierw trzeba się ogarnąć z Bogiem, moje serduszko zaczyna płakać.

Żadna z tych rzeczy nie jest zła – wręcz przeciwnie, jest bardzo dobra i bardzo potrzebna. Ale nie rozumiem czemu zakładamy, że terapia odetnie drogę Bogu. A może właśnie ją otworzy? A może, aż strach to pisać, Bóg będzie działał przez terapeutę?!

Różaniec czy terapia?

Oczywiście, że tytuł jest prowokujący i nadaje się wprost na katolickiego pudelka. Ale mam już dość pieprzenia wszem i wobec, że jeśli masz doła, depresje, stany lękowe, łatewa, to się pomódl. Albo pójdź do spowiedzi i wszystko się naprawi. Zrób to, warto, ale to nie załatwi sprawy i następnego dnia nie wstaniesz z łóżka z uśmiechem na twarzy, a przez okno nie wleci jednorożec na tęczy. Tak jak nie zrośnie ci się kość jeśli wystarczająco długo i intensywnie będziesz odmawiać różaniec.

I nie wiem, czemu ciągle trzeba to powtarzać, a nawet się kłócić, skoro wszędzie się o tym coraz głośniej mówi. Ale niektórzy są chyba ścianą z adamantium i nawet zamienienie grochu na rakiety atomowe niewiele pomoże.

W kółko to samo

Jeśli ktoś zmaga się z czymś trudnym i nie radzi sobie sam, a jeszcze ma przy tym problem z robieniem rzeczy, wstawaniem, wychodzeniem, to decyzja o terapii jest dla niego tym trudniejsza. A jeśli wokół słyszy głosy, że mu to nie potrzebne, bo Bóg sam wystarczy, to już nie ma szans na nic.

I choć teoretycznie terapia nie jest już tak egzotycznym zjawiskiem i coraz więcej ludzi się do niej przyznaje, to dalej jest na niej jakieś piętno.

I jasne, że to Bóg cie wyciągnie z depresji. Ale nie stanie się to w magiczną sekundę, w jeden dzień, bez żadnego wysiłku z twojej strony. On to zrobi przy współpracy z tobą, twoimi przyjaciółmi, spowiednikiem i, uwaga, z terapeutą.