(nie)katolicki głos w Twoim Internecie

Kiedy jest tak do dupy, że bardziej się nie da

kiedy jest do dupy

Są sytuacje, których nawet wiara, Kościół i księża nie wytłumaczą. Takie gdy spotykasz się ze ścianą z prędkością miliona km/h. I najgorsze co się może wtedy stać to tłumaczenie wszystkiego Bogiem. To może działać w przypadku egzaminu u wykładowcy z poczuciem humoru („Bóg jest odpowiedzią na wszystkie pytania”), ale nie w realnym życiu. A przynajmniej nie w sytuacji gdy próbujesz wyjaśnić Bogiem zło.

Dlaczego ja?

Kiedy wierzymy musimy stanąć któregoś beznadziejnego dnia i krzyknąć “Boże, dlaczego?” nie rozumiejąc co się wyprawia i kto narobił nam takiego syfu w życiu. Szczególnie jeśli próbujemy wierzyć, a nie tylko chodzimy do kościoła. Ciężko się z tym ogarnąć i nie zacząć wygarniać Bogu.

Potrzebujemy wytłumaczenia. Dlaczego. Po co. Czemu ja. O co w tym chodzi. Co to ma przynieść. Jakie będą konsekwencje i dlaczego będzie tak źle. Najgorzej jeśli wtedy przyjdzie ktoś „mondry” i powie “Bóg tak chciał”. Gówno, nie wierzę w takie gadanie.

Bóg ma dla Ciebie „wspaniały” plan?

Jak się dzieje coś złego, to żeby uspokoić katolika mówi mu się, że Bóg na pewno ma w tym jakiś większy plan. Jak myślę o najgorszej rzeczy z historii mojego życia (takiej, że jak ją wspominam, to wyć mi się chce) i pomyśle sobie, że mogłoby być tak, że Bóg mi to zrobił (oczywiście żeby potem wyciągnąć z tego coś lepszego) to sorry, ale ja dziękuję za takiego Boga.

Dręczyciel czy artysta?

Nie tłumaczmy sobie, że Bóg tak chciał. Nie mówimy, że coś złego się stało dla większego dobra. Nie dam wam gwarancji, że ma to jakikolwiek teologiczny podkład, ale nie wierzę w Boga który robi nam krzywdę, nawet jeśli by wiedział że potem wyjdzie z tego coś lepszego. Wierzę w Boga, który jak jest dramat to staje nad tym wszystkim i robi tak, żeby to, co się spieprzyło, nie było po nic – nadaje sens, wyprowadza dobro, cuda z tym robi. Teoretycznie wychodzi na to samo. W praktyce, przy dobrym przyjrzeniu się sprawie, to są dwie różne rzeczy.

Nie mamy Boga który rzuca talerzami, a potem jak ogarnie co narobił zbiera to do kupy i robi z tego coś nowego, nawet lepszego – nawet jeśli z takim planem je tłukł. Mamy Boga, który przychodzi na naszą kupkę potłuczonych skorup i robi arcydzieło z tego co zastał.

Czasem jak mamy wielkie szczęście, to z perspektywy lat widzimy ten proces, jak to się tłukło, jak On to potem zbierał i pięknie układał. Czasem nie. Dlatego potrzebujemy wiary, że On jest lepszym artystą niż my. Że On jest samym dobrem.