(nie)katolicki głos w Twoim Internecie

Kiedy ksiądz krzyczy – spowiedź

spowiedź

Co powinno się zrobić, kiedy okazuje się, że ksiądz w konfesjonale jest nie fajny? Wyjść? Rozumiem naprawdę, że są takie sytuacje, kiedy pasowało by jeszcze na gościa nakrzyczeć, jeśli powiedział coś niestosownego, pytał o rzeczy, o które nie powinien. Ale nie rozumiem bulwersu, kiedy ksiądz ma czelność nas w konfesjonale opieprzyć.

Po co spowiedź u człowieka

Co chwilę ktoś mądry się odzywa, że przecież moglibyśmy wyznać grzechy w sercu przed Najświętszym Sakramentem i byłoby to samo. Po pierwsze to straszny brak pokory – mam iść do innego człowieka, tak złego, albo gorszego niż ja, i mu mówić co mi nie wyszło? Boimy się oceny, przyzwyczajeni do prezentowania najlepszej wersji swojego życia wszędzie na około nie umiemy się przyznać, że czasem nie wychodzi.

No ale po co ten ksiądz? Załóżmy, że zgodnie z przeznaczeniem sakramentu idziemy po niego bo coś zawaliliśmy, chcemy się przyznać, dostać przebaczenie, kubeł miłości i zmienić to co było nie tak. Zmiana potrzebuje bodźca. Bóg w swym wielkim miłosierdziu nie zostawia nas z tym samych, tylko daje nam gości, którzy mogą podpowiedzieć co dalej. A wkurzanie się księży jest zdrowszym objawem niż mówienie każdemu penitentowi “skruszonym sercem Bóg nie gardzi. Za pokutę ojcze nasz”.

Różne style spowiadania

Miałam spowiedzi, gdzie mnie prawie zagłaskano, tak bardzo ksiądz chciał mi pokazać, że nie jestem zerem i że liczy się miłosierdzie bardziej niż moja głupota. Miałam spowiedzi podczas których byłam opieprzona pod hasłem “dziecko, ogarnij się, bo serio nie dzieje się dobrze”. Ale niezależnie od intencji autora wiedziałam (wmawiałam sobie), że on to mówi, żeby mi pomóc.

W większości przypadków, jak dziecko przyłoży rękę do żelazka, o którym mu się mówiło setki razy, że ma nie dotykać, rodzice po opatrzeniu rany i ojojaniu wygłoszą długie kazanie na temat niebezpieczeństwa sprzętów gospodarstwa domowego. W jaki sposób to zrobią zależy pewnie od stanu zdenerwowania, poziomu głupoty czynu, ale też znajomości swojego potomstwa. Do niektórych dzieci dotrzesz łagodną rozmową, inne nie zrozumieją bez kilku ostrzejszych słów. Tak nam chyba zostaje.

Jesteśmy różni, różnych rzeczy, relacji potrzebujemy, inne emocje się w nas budzą i inne nam służą. Jeden idąc do spowiedzi potrzebuje żeby go pogłaskać i przekonać, że nie jest gównem, inny potrzebuje, żeby go ktoś opieprzył z góry na dół, i tylko to mu pomoże zabrać się za zmiany.

To po co spowiedź?

Po pierwsze, najważniejsze, żeby zadziałało pojednanie i miłosierdzie. I cudowne jest to, że wydarzą się te rzeczy niezależnie od tego, czy ksiądz jest rzeczywiście bucem, czy nam nie pasuje to co i w jaki sposób powiedział.

Po drugie, żebyśmy wychodząc stamtąd chcieli zmienić jakaś część rzeczywistości, mając świadomość, że sami tego nie zrobimy, ale też, że samo się za nas nie zrobi.

Najgorsza-najlepsza spowiedź

Wczoraj na którejś z katolickich grup ktoś wrzucił post, że był u spowiedzi, gdzie oberwało mu się strasznie, ale to była najlepsza spowiedź jaka miał.

Tego Wam życzę na Święta – zmieniających życie spowiedzi i Narodzenia, z którym przyjdzie ogrom Miłości.