katoliczkakobietażonauważampolecamnie ogarniam

Gram w grę – Pollyanna

Co jest prawdziwym wyznacznikiem chrześcijanina? Krzyż na szyi? Złożone ręce? Ciche i pokorne serce? Pewnie w jakimś stopniu tak. Ale co tak naprawdę powinno nas odróżniać od innych? Po czym ludzie powinni poznawać, że jesteśmy Bożymi ludźmi? Przed wami najbardziej chrześcijańska książka wszechświata – Pollyanna.

Dobre wzorce to podstawa

Pollyanna i Ania Shirley były moimi idolkami dzieciństwa. Szalone, z wielką wyobraźnią i jeszcze większymi sercami. Przez Anię rozkręciłam swoją wyobraźnię do granic możliwości i przez chwilę byłam ruda. Dzięki Pollyannie zaczęłam grać w grę i w rezultacie zyskałam swoją życiową filozofię. Widzę minę moich koleżanek, które nie znoszą Ani (i Jeżycjady) i w tym momencie wychodzą z postu. Jeśli też nie lubisz infantylnych, małych, ciągle podskakujących dziewczynek – proszę, powstrzymaj swoją pogardę i doczytaj do końca.

Pollyanna jest historią o dziewczynce, która po stracie rodziców trafia do ciotki – nieprzyjemnej, starej panny, która wychowanie siostrzenicy uważa za swój przykry obowiązek. Dziewczynka jest za to tak sympatyczna i radosna, że czasami może się aż od tego zrobić niedobrze. Do momentu, aż dowiemy się dlaczego tak się zachowuje.

Rudość, osiemnastoletniość i pollyannowatość

[UWAGA mały SPOILER]

Zdaję sobie sprawę, że nie każdy lubi książki dla nastolatek i to jeszcze z taką brodą. Dlatego od razu przejdę do rzeczy. Ale bez spojleru się nie obędzie, wybaczcie.

Tata Pollyanny był pastorem, niezbyt zamożnym, przez co nie mogli sobie pozwolić na żadne luksusy, a i na prozaiczne rzeczy często nie wystarczało. Często jednak dostawali różne rzeczy z darów. Dziewczynka bardzo marzyła, by dostać lalkę i miała nadzieję, że może jakaś w tych darach się znajdzie. Niestety, kiedy paczki przyszły, okazało się, że są w nich tylko drewniane kule (takie, za pomocą których się chodzi, jak ma się złamaną nogę). Pollyanna, wiadome, rozpłakała się, bo było jej niesamowicie przykro. I wtedy tata nauczył ją grać w Grę. Polegała ona na tym, żeby z każdej, absolutnie każdej rzeczy się cieszyć, żeby w każdym momencie, każdej sytuacji, znajdować coś takiego, z czego można by było się radować. Ale z czego można się cieszyć, kiedy dostaje się kule zamiast lalki? Otóż z tego, że te kule nie są nam potrzebne!

Głupie, infantylne, dziecinne – genialne!

Za każdym razem jak przypominam sobie tę historię zadziwia mnie prostota i geniusz tego pomysłu. Nie pamiętam już kiedy pierwszy raz zetknęłam się z Pollyanną, było to chyba w podstawówce, ale w gimnazjum już na pewno grałam pełną parą i zachęcałam do tego moich bliskich. Gram już, z przerwami, ponad 10 lat i jestem pewna, że w każdej sytuacji da się znaleźć coś dobrego. Gra pomogła mi przetrwać masę trudnych sytuacji od gimnazjalnych złych ocen (będę miała motywację do nauki) przez rozstania z facetami (na pewno czeka na mnie ktoś lepszy) po najtrudniejsze, jak śmierć bliskich (są już szczęśliwi u Taty).

Gra noł limit

I choć jest wiek w którym można mieć opory przed przeczytaniem tej książki (cóż, jest mimo wszystko napisana z myślą o dorastających dziewczynach), to gra nie ma limitu wiekowego. Co więcej, z każdym przybywającym rokiem powinniśmy grać coraz żarliwiej, bo jest to coraz trudniejsze. Ale, jak poucza dziewczynka, im trudniej grać tym rozgrywka jest bardziej fascynującą. A tak wiele jest do wygrania!

Dorosłe życie strasznie ssie i z mojej pollyannowatości niewiele zostało. Zdecydowanie częściej mam dni narzekania niż cieszenia ze wszystkiego. Ale przyzwyczajenie do grania gdzieś we mnie zostało i dzięki temu z małych, codziennych problemów, które innych doprowadzają do złości, ja się śmieje i idę dalej.

Z gębą jak cmentarz świata nie zbawisz

Dlaczego uważam, że to najbardziej chrześcijańska książka wszechświata? Bo taki powinien być chrześcijanin – pełen radości ze wszystkiego. Nie dlatego, że jeśli wierzymy, to nic złego nam się nie stanie – to nie tak działa. Dlatego, że wierzymy, że Bóg z każdej, nawet najgorszej sytuacji, jest w stanie wyciągnąć dobro. Grając więc stajemy się trochę jak On.

Nie przekonałam cię? Ostatni argument – „(…) skoro Bóg zadał sobie trud, żeby kazać nam cieszyć się i radować aż osiemset razy [w Biblii], to na pewno chce, żebyśmy się cieszyli… przynajmniej troszeczkę”.

Niech „gram w grę” nabierze nowego znaczenia.

Pollyanna jest dla ciebie jeśli:

  • z niczego nie umiesz się cieszyć
  • dobija cię dorosłość
  • jesteś dwunastoletnią dziewczynką (nawet jeśli tylko w głębi serca)