Dziś piszę jako polonistka, pedagog i osoba przez lata współpracująca z dziećmi we wspólnocie katolickiej. Co kilka lat wraca temat „Potter to pomiot szatana, a fantasy uczy czarnej magii” i w dyskusjach często używa się zwrotu „zagrożenie duchowe”. Pasowałoby w tym temacie, na spokojnie, zadać sobie kilka pytań. Uczepię się trochę nieszczęsnego Harry’ego Pottera, ale można przełożyć to do innych wytworów kultury.
Czy są książki, które niosą zagrożenie duchowe?
Na pewno. “Podręcznika czarnej magii” bym w domu nie trzymała. Są zespoły, które w tekstach swoich piosenek bluźnią, bezpośrednio obrażają Boga czy czczą szatana. Możemy uznać, że w takich przypadkach ryzyko jest mocno zwiększone. Mam jednak wrażenie, że współczesny strach o zagrożenia wziął się z pewnych uproszczeń. Magia jest zagrożeniem, jasne. Ale nie wszystko, gdzie pojawia się to słowo automatycznie się nim staje. Sataniści są kojarzeni z czarnym ubiorem i muzyką metalową, ale to nie znaczy, że jak będziesz słuchać metalu to cię opęta.
Do wszystkiego trzeba podchodzić z rozsądkiem.
Co z Potterem?
Za czasów mojego dzieciństwa popularne były historie “po przeczytaniu Pottera wyskoczył z 4 piętra, bo myślał, że poleci”. Czyja to była wina – książki, dziecka, rodziców?
Obowiązkiem rodziców jest wiedzieć co, a przede wszystkim jak, czytają ich dzieci. Znać swoje dzieci na tyle, żeby wiedzieć, czy przeczytanie jakiejś książki nie zrobi im krzywdy. Może to być zarówno Potter jak i “Oskar i pani Róża” – książka rewelacyjna, ale bez odpowiedniego przygotowania i rozmowy, w nieodpowiednim wieku, może być dla dziecka wrażliwego bardzo trudna. Wszystko zależy od czytelnika.
Intencja
Z książki wyczytujesz to, co masz w sobie. Jeśli jesteś blisko Boga, to w Potterze zobaczysz przyjaźń, poświęcenie, trudną walkę dobra ze złem, miłosierdzie, a nawet Pottera jako figurę Chrystusa (hejt za 3, 2,…). Jak chcesz znaleźć jakiś syf, to znajdziesz. Jak chcesz z niego zrobić podręcznik magii, to zrobisz. Jeśli dziecko przejawia niezdrową fascynację magią, to Potter może być początkiem drogi w dziwną stronę. Może, ale pewnie u jakiegoś małego odsetka. Dlatego trudno jest mówić, że jakaś książka jest zagrożeniem, bo każda, absolutnie każda książka w zetknięciu z nieodpowiednim odbiorcą może narobić szkód.
Zagrożenie czy nie?
Wszystko jest zagrożeniem duchowym i nic nie jest zagrożeniem duchowym. Nie da się stwierdzić, że na sto procent po zetknięciu z jakąś książką coś ci się stanie, albo że jakaś jest tak bezpieczna, że nie ma szans, żeby coś złego z niej wynikło.
Nie można popadać w paranoję. Jeśli na okładce widzimy “podręcznik czarnej magii” to rzeczywiście warto się zastanowić, czy nie potrzebujemy rozpałki do grilla. Ale dmuchając na zimne, możemy zdmuchnąć bardzo dobry płomyczek – zainteresowanie czytaniem. Dzieci, w większości, nie czytają. W moim pokoleniu tysiące osób zaczęło od Pottera i jemu przypisują początki miłości do literatury – znam mnóstwo takich osób.
Może patrzę na temat inaczej przez studiowanie polonistyki. Tekst jest tekstem. Słysząc “serial o diable” wiele osób jest przekonana, że kategoria “zagrożenie duchowe” to w tym przypadku za mało. Ja wiem, że różne wizerunki diabła w kulturze to próba zrozumienia czy rozszyfrowania tabu. W serialu Lucyfer widzę obraz trudności ludzi w budowaniu relacji z Bogiem i mnie ta produkcja zmusiła do owocnych refleksji duchowych. Może ktoś bardzo uparty i chcący mocno dostrzeże tam zachętę do kultu szatana.