(nie)katolicki głos w Twoim Internecie

Ślub – najpiękniejszy dzień życia?

najpiękniejszy dzień życia

Bycie w fejsbookowych ślubnych grupach jest doświadczeniem nieomal egzystencjalno-mistycznym. Poruszane są tam tematy związane nie tylko z organizacją ślubu, ale z wszystkim dotyczącym małżeństwa i wejścia w nowa rodzinę. Na przykład czy dzień ślubu jest najpiękniejszym dniem w życiu. Wiele było głosów, że skąd, to tylko jeden dzień, tyle jest piękniejszych. Zresztą to ślub, chcesz sprowadzać swoje szczęście do bycia żona?! No to jak to jest?

To tylko jeden dzień

Mieliśmy już za sobą naprawdę setkę wspaniałych chwil – i razem, i zanim się poznaliśmy. Ale ten dzień od samego początku był inny. Tak bardzo wyczekany. Przemyślany i dopracowywany. Od samego rana nie mogłam się przestać uśmiechać. Nawet wzruszona do granic możliwości, ocierając oczy, co tu kryć, szczerzyłam się jak wariatka. Nigdy wcześniej nie czułam w sobie takiego pokoju, że wszystko nareszcie jest na swoim miejscu, że wszystko co działo się do tej pory miało sens, bo prowadziło do tego dnia. Dla mnie to totalnie był najpiękniejszy dzień życia.  Myślę, że przyczyny były dwie.

(nie)codzienność sakramentu

Z sakramentu czerpie się przez całe życie, my jesteśmy tym sakramentem, tak. Ale przyjmuje się go jeden raz. I to jest ta jedna chwila, kiedy ofiarowuję siebie drugiej osobie. Całkiem i na zawsze. I to jest totalnie przerażające, bo on teraz może zrobić ze mną co chce. Może mu odwali, za 3 lata dojdzie do wniosku, że Boga nie ma, cała przysięga nic nie znaczy, a najfajniejszym zajęciem świata jest alkoholizm. Może tak być, pewnie nie raz tak na świecie było. Tylko oprócz tego przerażenia jest (powinna być) tak ogromna radość! I w sumie sama nie wiem z czego. W tych pięciu minutach przysięgi pozbyłam się swojej niezależności, swoich planów, swoich marzeń, w sumie to całej siebie. Tylko że w tym czasie stanęłam obok, popatrzyłam co się stało, jakie konsekwencje może to przynieść i pomyślałam „bardzo dobre”.

Możnaby to było tłumaczyć radością z tego, że ktoś mi tak przysięga, ktoś mi się oddaje. I pewnie w jakiś sposób też. Ale gdyby to było na pierwszym miejscu, to byłby to skrajny egoizm, a to uczucie nie ma z nim nic wspólnego. Jasne, cieszę się, że będę go miała, że będzie mi wierny. Ale najbardziej się cieszę z możliwości wypowiedzenia słów, gdzie przysięgam ja.

Wszystko w jednym miejscu

To był dla mnie dzień wdzięczności, za wszystko co mam. Nie tylko za tego świetnego faceta. Ale za moją rodzinę, za nową rodzinę, za moich przyjaciół, za to że Karol spotkał na swojej drodze tak wspaniałych ludzi, którzy coraz bardziej stają się też moi, za tych, którzy będąc nawet tysiące kilometrów wspierali nas modlitwą. Za to, że ten człowiek, i to taki wspaniały, bierze sobie mnie i przysięga mi, mimo tego, że wie, jakie trudne rzeczy mam w sobie. Wdzięczności za to, za mam łaskę wiary, która zupełnie zmienia optykę patrzenia na to wydarzenie.

Nie myślałam o tym wtedy, na pewno nie tymi słowami, ale to wszystko było we mnie, objawiając się wielkim uśmiechem i wielkim spokojem. Radością, że jestem szczęśliwym człowiekiem, który ma wszystko, a nawet dużo więcej niż potrzeba. I że na żadną z tych rzeczy nie zasłużyłam.